Ozorków Majoracki korespondencja własna cz.2

Policja próbuje aresztować kogoś z władz – część adresów okazuje się nieaktualna, reszta zdążyła się ukryć. Mamy za mało ludzi by przeprowadzić rewizje dom po domu.  Przesłuchiwani mieszkańcy zeznają zgodnie że przed około dwoma tygodniami wadze wprowadziły na terenie gminy własny pieniądz, oraz że szybko waluta ta zyskała sobie zwolenników, a nawet była akceptowana przez niektórych mieszkańców gmin sąsiednich. Porządku w gminie pilnowała powołana przez wójta uzbrojona ochrona. Zapewne to oni do nas strzelali.

Rewizje w zamkniętych sklepach dają wyniki zaskakujące. Chyba od roku nie widziałem podobnego zaopatrzenia. Mąki, kasze, makarony, sery, wędliny. Wszystko pakowane w szary papier. Są i alkohole. Bimber, bimber z karmelem udający rum, bimber na rodzynkach udający koniak, sod doprawiony bimbrem udający wino… Etykietki robione chyba na domowej drukarce, paski akcyzy nawet mają – tylko z herbem gminy zamiast godła.

Oglądam skonfiskowane pieniądze. Wykonano je z grubego aluminium. Klocki wykonał niezły grawer, tłoczono je chyba pracą hydrauliczną. Przypominają trochę przedwojenne dziesięciozłotówki, są grube i wyglądają „poważnie”. Dziesiątki zdobi postać Józefa Piłsudskiego, na piątkach wybito wizerunek Tadeusza Kościuszki. Na drobniejszych nominałach twarz której nie rozpoznaję. Jeden z żołnierzy upiera się że to generał Bem, drugi twierdzi że raczej Jan Paweł II tylko bez piuski na głowie.

Minęło południe. Dowódca operacji wygłasza do zgonionych na rynek mieszkańców pouczenie. Złoty polski pozostaje jedynym legalnym środkiem płatniczym na terytorium naszego kraju. Inflacja ma charakter przejściowy i rząd czyni starania by ją ograniczyć. Transakcje w innych walutach, bonach, złocie czy monetach wytwarzanych jak tu – sumptem własnym pozostają  nielegalne i grożą za nie surowe konsekwencje. Podatki rządowe, a zwłaszcza podatek vat  muszą być odprowadzane pod rygorem surowych kar. Nielicencjonowana produkcja żywności, paliw, tytoniu i alkoholu jest przestępstwem skarbowym. Jak refren w przemówieniu powtarza się zapowiedź surowych kar.      

Patrzę na ludzi. Ne wyglądają na szczególnie przejętych przemową. Patrzą spokojnie, potulnie ale obojętnie. Ktoś coś przeżuwa… Nie przestraszyła ich poranna strzelanina. Mają w nosie zapowiedź kar. Wiedzą że mamy za mało sił by pozostawić tu najlichszy posterunek.

Wracamy, lepiej przed nocą być Lublinie. Na szosie jeszcze jedna pożegnalna niespodzianka. Między drzewami naciągnięto grube stalowe liny, chyba z jakiejś windy. Końce zespawano. Tracimy dobre dwadzieścia minut by pokonać przeszkodę… Tyle dobrze że tym razem do nas nie strzelają… Mam wrażenie że władza państwowa obowiązuje już tylko w miastach. Tracimy prowincję. My odjedziemy wójt wylezie ze swojej kryjówki i wszystko będzie dalej toczyło się swoim rytmem… Może gdybyśmy aresztowali z kilkanaście osób i zabrali jako zakładników dało by im to do myślenia?